Algeria 2023 – podsumowanie

Kto idzie na pustynię, ten nie szuka tam chleba, lecz niesie w sobie głód za czymś większym
Julius Angerhausen.

Czyli wyjazd w pojedynkę z zupełnie obcymi ludźmi w miejsce w które nikt z moich dotychczasowych znajomych sie nie zapuścił. Zagmatwana podróż, plan po Saharze w mglistym zarysie, pełno znaków zapytania… Czyż nie zapowiadało się dobrze? 😉

I było dobrze, a nawet bardzo dobrze, żeby nie powiedzieć magicznie.
Widoki genialne i wciąż się zmieniające. Dla niektórych to tylko skały i piach, dla mnie te przestrzenie, ten majestat natury, przeszłość tego rejonu, ludzi, którzy tu kiedyś żyli – to, to przytłaczało, sprawiało, że człowiek w obliczu tego robił się taki malutki, przecierał oczy i to niekoniecznie z powodu piasku w oku…
I jeszcze ta cisza, te gwiazdy, spadające gwiazdy i codzienny taniec cieni…
Natura to jedno – ona będzie tu trwać delikatnie się zmieniając kolejne tysiące lat. Ale my ludzie żyjemy tu i teraz i chyba najważniejsze żebyśmy żyli w zgodzie z naturą i ze sobą, dobrze ze sobą.
A ludzie na tym wyjeździe to była ta wartość sama w sobie. W większości nie znaliśmy sie przed wyjazdem, każdy z nas był inny ale każdego z nas przyciągnęła tu pustynia, nas z komfortowego zachodniego świata do piasków i niewygód. Trzeba chyba trochę mieć nierówno pod sufitem żeby się na to zdecydować 😉 I to „odchylenie od normy” było naszym wspólnym mianownikiem, tą mentalną platformą na której wspólnie nadawaliśmy.
Tuaregowie, nasi opiekunowie i przewodnicy. Nigdy nie miałem wcześniej do czynienia z tym narodem, w ogóle z ludzmi z Afryki w ich naturalnym środowisku. Bardzo byłem ciekawy tego spotkania. Ludzie którzy różnią się od nas językiem, ubiorem, kolorem skóry, religią, innym postrzeganiem świata, etc.
W miarę upływu czasu lepiej się poznawaliśmy, dystans między nami chyba się zmniejszał. Tuaregowie to otwarci i uczynni ludzie, wciąż się śmieją, robią sobie dowcipy, przekomarzają się między sobą a także z nami. Codzienne wzajemne zagadki poruszały szare komórki a wspólne muzykowania (no myśmy tylko klaskali – trochę wstyd) a czasem i pląsy zaciskały relacje. Mimo świadomości, że żyjemy w innych światach i że te wspólne chwile wkrótce się skończą dogadywaliśmy się coraz lepiej i chyba trochę się zakumplowaliśmy. Dobrze by było jeszcze się spotkać w podobnej konfiguracji „zasobów ludzkich”…
Całe szczęście, że jest tam „materiał” na jeszcze kilka wypraw – zatem intryga już prawie gotowa…
4-10.11.2023