Algeria 2023 – dzień 2

Noc raczej chłodna – nadal nie mamy bagaży – zatem spanie w ubraniu jak z drogi, pod kocykiem – dajemy radę. Ranek – godzina 6ta – samotny spacer, wschód słońca powoli wypełniający swym światłem wąwóz – robi wrażenie! 7.30 pyszne śniadanko, śmiechy chichy, herbatki, zwijamy obóz i ruszamy w trekking. Ekipa techniczna zwija na spokojnie resztę obozu żeby z resztą aut przechwycić nas gdzieś po drodze. Jedziemy, jedziemy i podziwiamy… Jemy lunch na krawędzi kolejnej wielkiej doliny. Muzyka, herbatka, siesta… Zaliczamy pierwsze wejście na Erg. Wejście na boso po krawędzi wydmy na jej szczyt – nie jest łatwo ale widoki to rekompensują. Wieje wiatr, drobiny piasku penetrują wszystko co odsłonięte.

Jest info, że nasze bagaże powinny do nas dziś dotrzeć. Jesteśmy ponad 200km od lotniska, gdzieś na pustyni. Jak? Otóż jakiś kolega naszych przewodników jedzie do swojej grupy i ma nas odnaleźć i podrzucić 😉

Zachód słońca łapiemy w kolejnym niesamowitym miejscu. Zachodzące słońce tworzy tańczące cienie na dnie rozległej doliny. Dziś nocujemy na krawędzi tej doliny – genialne miejsce. Kolacja, zabawa, muzyka. Przy okazji 2 słowa o muzyce. Instrumentarium proste, nasz muzyk to młody chłopak ale ogarnia. Warstwa tekstowa to albo coś politycznego albo żartobliwego albo coś tam o miłości. Muzycznie trochę w klimatach zespołu Tinariwen. I to nie jest tak, że ekipa ma „zapłacone” za granie od 19-21 i koniec. Grają tyle ile im się chce sami się przy tym, zdaje się, dobrze bawiąc. W ogóle ma się wrażenie, że dla naszych tuaregów to nie jest praca za karę, śmieją się, żartują, próbują wejść w jakąś interakcję z nami. Miło.

BTW – bagaże docierają. Prawie. Jeden (z czterech) jest nie nasz. Trzeba teraz znaleźć gdzieś na pustyni turystę, który ma bagaż Janka i podmienić. Gdzieś na pustyni… 😉